Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/quantum.to-liczny.bedzin.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server154327/ftp/paka.php on line 5
‚a od rzeczy. Zawrócono jÄ… przy drzwiach i powiedziano jej grzecznie, ale stanowczo, że jej osoba nie jest mile widziana w tym domu. Cassidy zauważyÅ‚a jÄ… przez okno nad schodami i wybiegÅ‚a na zewnÄ…trz, ale zobaczyÅ‚a tylko szeroki tyÅ‚ odjeżdżajÄ…cego cadillaca. Przybita dziewczyna wróciÅ‚a do domu. StaraÅ‚a siÄ™ nie zwracać uwagi na to, że w hallu ogromnego domu, wÅ›ród bukietów róż, goździków, lilii i chryzantem, staÅ‚ dÅ‚ugi bÅ‚yszczÄ…cy stół. StaÅ‚o na nim prawie sto Å›wiec wotywnych, które pÅ‚onęły pod ogromnym portretem Angie, która uÅ›miechaÅ‚a siÄ™ skromnie, a jej oczy bÅ‚yszczaÅ‚y niewinnie. WÅ›ród kwiatów dyskretnie umieszczono kosz na kartki i datki na szkołę imienia Å›wiÄ™tej Teresy. Ojciec James skÅ‚adaÅ‚ codziennie wizyty. Doktor Williams również. Jeden szafowaÅ‚ bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwami i znajomoÅ›ciÄ… Boga, przynoszÄ…c ukojenie duszy, a drugi przepisywaÅ‚ tabletki i zalecaÅ‚ odpoczynek, próbujÄ…c ulżyć zmÄ™czonemu ciaÅ‚u. Obaj mieli pomóc Reksowi pokonać ból. - Cassidy twierdzi, że to ona jeździÅ‚a na koniu tamtej nocy. - Rex uparcie broniÅ‚ Briga przed szeryfem. - Tak - potwierdziÅ‚a Cassidy. PodtrzymywaÅ‚a sobie rÄ™kÄ™ z opatrunkiem na nadgarstku i przedramieniu. - A tu jest dowód. - Źrebak znowu jÄ… zrzuciÅ‚. - Oczy Reksa nagle wydaÅ‚y jej siÄ™ stare. StrzÄ…snÄ…Å‚ popiół z cygara. - Ta uparta bestia... - Ale może McKenzie znalazÅ‚ konia i na nim uciekÅ‚ albo... – Szeryf podejrzliwie przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ Cassidy. - Albo co? - spytaÅ‚ Rex. - Albo sam sobie zaÅ‚atwiÅ‚ pomoc. Serce Cassidy niemal zamarÅ‚o. MiaÅ‚a Å›ciÅ›niÄ™te gardÅ‚o. Pot ciekÅ‚ jej wzdÅ‚uż krÄ™gosÅ‚upa. Szeryf Dodds byÅ‚ sprytniejszy, niż można byÅ‚o sÄ…dzić po jego wyglÄ…dzie. - I kto niby miaÅ‚by mu pomóc? Cassidy? - Rex prychnÄ…Å‚ zdegustowany. Dodds wstaÅ‚. - Dowiemy siÄ™ tego. Najlepsi ludzie i psy w stanie przeszukajÄ… góry. Znajdziemy go. - StanÄ…Å‚ za Cassidy i wpatrywaÅ‚ siÄ™ we wschodnie wzgórza. - Daleko nie ucieknie. - Minęły już cztery dni - przypomniaÅ‚ mu Rex. - Jest bez pieniÄ™dzy i ma tylko dwie nogi. KoÅ„ już dÅ‚ugo nie pójdzie, o ile w ogóle McKenzie go ma. Dopadniemy go. - PodciÄ…gnÄ…Å‚ spodnie na wielkim brzuchu. - Ale to trochÄ™ potrwa. Cassidy drżaÅ‚a, ale staraÅ‚a siÄ™ sprawiać wrażenie spokojnej. Gdy zaczynaÅ‚a myÅ›leć o tym, co siÄ™ stanie z Brigiem, jak go zÅ‚apiÄ…, zbieraÅ‚o jej siÄ™ na wymioty. - Przecież nie ma pewnoÅ›ci, że to McKenzie. - Może jeszcze nie, ale chyba znaleźliÅ›my naocznego Å›wiadka. - Co? - Rex nagle siÄ™ ożywiÅ‚. - Kto to? Cassidy zaparÅ‚o dech w pÅ‚ucach. Szeryf odwróciÅ‚ siÄ™, nie spuszczajÄ…c oczu z dziewczyny. - Willie Ventura. ZnaleźliÅ›my go przy rzece. SiedziaÅ‚ i gapiÅ‚ siÄ™ w wodÄ™. WyglÄ…da na to, że tamtej nocy byÅ‚ przy tartaku. Ma osmalone brwi. - Dobry Boże - wyszeptaÅ‚ Rex. - Willie? O Boże, nie. ProszÄ™, nie. Cassidy pamiÄ™taÅ‚a twarz Williego, wyglÄ…dajÄ…cÄ… spomiÄ™dzy czerwonych i zÅ‚otych pÅ‚omieni ognia. - MyÅ›li pan, że on może mieć z tym coÅ› wspólnego? - PrzesÅ‚uchujemy go na wszystkie sposoby. Nie zmienia zeznaÅ„. WidziaÅ‚ tam Briga, Angie i Jeda. Powtarza w kółko to samo: Ona siÄ™ spaliÅ‚a! Ona siÄ™ spaliÅ‚a! - Szeryf zmarszczyÅ‚ nos z niesmakiem. - On wie coÅ› strasznego. - Dlaczego mi o tym nie powiedziano? - spytaÅ‚ Rex. Oczy mu bÅ‚yszczaÅ‚y z ciekawoÅ›ci. - On tutaj mieszka. Nad stajniÄ…. Pracuje dla mnie. - WÅ‚aÅ›nie panu mówiÄ™. ZnaleźliÅ›my go dziÅ› po poÅ‚udniu. MiaÅ‚ szczęście, że nie zginÄ…Å‚ razem z tamtymi. Pewnie nieźle siÄ™ przestraszyÅ‚ i schowaÅ‚ siÄ™ w lesie. ZnalazÅ‚y go psy, gdy szukaliÅ›my McKenziego. - Gdzie on jest teraz? - W biurze okrÄ™gowym. MyjÄ… go i opatrujÄ… mu twarz. Jest... to znaczy, chciaÅ‚em powiedzieć, że wszystko z nim w porzÄ…dku, ale zawsze brakowaÅ‚o mu piÄ…tej klepki. - O Boże. - Rex ukryÅ‚ twarz w dÅ‚oniach. - WiÄ™c stukniÄ™ty Willie widziaÅ‚ caÅ‚e zajÅ›cie. - Dodds byÅ‚ najwyraźniej przekonany, że zeznanie Williego bÄ™dzie gwoździem do trumny Briga. - Willie opowiada dużo różnych rzeczy. - Cassidy nie mogÅ‚a dÅ‚użej milczeć. PodejrzewaÅ‚a, że szeryf próbuje z niej coÅ› wycisnąć, ale nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać i nie przyjść Brigowi z pomocÄ…. - LubiÄ™ Williego, ale jego słów nie można traktować poważnie. - Dlaczego? MusiaÅ‚a trzymać siÄ™ swojego kÅ‚amstwa, ale mogÅ‚a w nie wpleść trochÄ™ prawdy.

determinacją. Zerwała nawet kontakty z własną rodziną, by nie

Wie, że go nie dostanie, jeśli coś małej zrobi. – Ujął jej dłoń. – Odzyskamy
- Kto to, do cholery, jest ciotka Hattie?
– Chcemy tylko powiedzieć pani, że stanowicie wspaniałą rodzinę –
się przez tydzień jej nieobecności. Niestety,
-Jakbym był potworem, a nie człowiekiem.
wrócić do normalności.
się rozpaść w pył. Opuścił ręce wzdłuż tułowia i zacisnął pięści
odezwać. – To taka dziwka, która lubi stroić miny.
wygląd ma aż takie znaczenie. Rozumiała to poniekąd, bo sama
przywitał się i zmierzył ją spojrzeniem, które Lily uznała za przejaw
ogarniał ją całą. Chciała znowu czuć to, co przedtem.
równowagę w przyrodzie.
- Ty byłaś - odparł spokojnie.
pasji, dawał zadowolenie i rozkosz. Początkowo, tak jak przy

niego pustym, przerażonym wzrokiem. Minęła dobra chwila, zanim

Posłuchała go, czując, że serce zaraz jej wyskoczy z piersi.
aby dla odmiany ktoś przygotował i podał ci posiłek. Powinienem był
- Odrobiłeś lekcje? - zwróciła się Malinda do

z bliska od razu wprawiała człowieka w zakłopotanie.

- Tak, przy telefonie.
robocie. Nie rozczarował się, więc urządzało go to w stu procentach.
an43

nad chłopcami.

an43
Milla była w lekkim szoku. Diaz, zazwyczaj tak mrukliwy i
samej. Tam, gdzie był Justin, została tylko wielka dziura - przygryzła